Ilustracje stworzył i zanimował Grzegorz Samson. Przestrzeń reklamową udostępnili bez opłat lub na preferencyjnych warunkach cenowych: Jet Line, AMS oraz Ströer Media. PS. W październiku ub.r. ruszyła akcja fundacji Rak'n'Roll, której głównym celem była zbiórka pieniędzy na peruki dla dziewczyn chorych na raka.
Dołączył: 2010-10-24 Miasto: Liczba postów: 36 8 listopada 2010, 18:03 Dziewczyny mam wielka prosbe do Was...Pojutrze moja szefowa obchodzi 50 urodziny, (mam z nia naprawde dobry kontakt ) Jest chora na raka, wyglada delikatnie mowiac nie fajnie, dlatego w tym dniu nie bede do niej szla ( niech ten dzien spedzi z najblizszymi ) postanowilam wyslac kwiaty przez poczte kwiatowa i teraz pytanie co napisac na kartce ??? Chcialabym zeby to bylo cos wyjatkowego.... Prosze o podpowiedzi Dołączył: 2010-10-14 Miasto: Esbjerg Liczba postów: 1833 8 listopada 2010, 18:06 napisałabym cytat. np taki'Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.' Dołączył: 2010-10-14 Miasto: Esbjerg Liczba postów: 1833 8 listopada 2010, 18:07 albo 'Szczęście znajduje się w tobie. Zaczyna się na dnie twojego serca, a ty możesz je wciąż powiększać, pozostając życzliwym tam, gdzie inni bywają nieżyczliwi; pomagając tam, gdzie już nikt nie pomaga; będąc zadowolonym tam, gdzie inni tylko stawiają żądania. Ty potrafisz się uśmiechać tam, gdzie się narzeka i lamentuje, potrafisz przebaczać, gdy ludzie ci zło wyrządzają.' Sowa92 8 listopada 2010, 18:10 Ja na Twoim miejscu nie pisałabym nic o chorobie... Mówię to z własnego doświadczenia...tydzień temu umarł mi dziadek właśnie na raka i bardzo nie lubił kiedy mówiło się o jego chorobie... Nawet jak babcia miała imieniny to nie mogliśmy przy nim złożyć jej życzeń, bo zdawał sobie sprawę, że to mogą być ostatnie imieniny wspólnie chcesz żeby to ładnie wyglądało, ale życzenia typu "szybkiego powrotu do zdrowia" lub "wygranej walki z chorobą" czy też "sił do walki z chorobą" mogą kogoś naprawdę zranić...Chociaż nie wiem jaki charakter ma Twoja szefowa i jak nastawiona jest na walkę z chorobą...jeden potraktuje te życzenia jako dodatkowy "kop" do walki, a drugi się podłamie...Tak naprawdę to nikt nie wie co ona bym napisała zwykłe życzenia "Udanych urodzin, spędzonych w rodzinnej atmosferze, dużo szczęścia i spełnienia najskrytszych marzeń". sweetqueenXDwrocilam 8 listopada 2010, 18:42 2 dni temu przyjechał do nas znajomy z daleka , ja widzialam go pierwszy raz , bardzo zzyty z rodzicami jak sie okazało. mama w kuchni na ucho powiedziała mi że ma raka .Siedzieli w pokoju i ojciec spytał o wyniki badan .Zapadła cicha i facet powiedział ze nie chce o tym gadac i zeby nie pytali o to wiecej..A oni odpowiedzieli że musiieli spytac bo długo sie nie widzieli...Strasznie glupia krepujaca dla obojgu sytuacja ale ona napewno nie chce w dniu urodzin myslec o chorobie - oprocz Ciebie wiele osob złozy jej zyczenia i tak jakis nieszczesny ktos jej o tym przypomni :/ zobaczysz ktos palnie taka glupote :/Dlatego Ty ładnie grzecznie wyslij kwiatki i napisz ładne życzonka :) Dziewczyny u góry podawały fajne :) najlepszy bedzie ten 1 - najkrótszy- przeczyta i miło sie usmiechnie :) Dołączył: 2010-09-17 Miasto: Szczecin Liczba postów: 5242 8 listopada 2010, 18:45 Ja tez bym nie pisała nic na temat choroby,nie życzyłabym tez zdrowia i 100 na stronach jakis ładny wieszyk który życzy radości,pomyślności itp MalaPerelka 8 listopada 2010, 19:25 Na pewno nie wspominaj o chorobie. Niech to będą życzenia urodzinowe jak dla zwykłej zdrowej osoby. No może z ominięciem niektórych kwestii, które mogą być niestosowne. Dołączył: 2010-10-24 Miasto: Liczba postów: 36 10 listopada 2010, 14:46 Wielkie dzieki dziewczyny, naprawde mi pomoglyscie :)Dziekuje raz jeszcze :* 11Agnieszka11 Dołączył: 2010-09-16 Miasto: Warszawa Liczba postów: 10 16 listopada 2010, 14:33 Może nie dokońca w temacie i nie wiem jaki to jest rak i kiedy został wykryty, ale daj jej szansę podając stronę i ten produkt co jest poniżej:
Uzyskane wyniki wskazują na zasadność bardzo ostrożnego podejścia do dwóch dogmatów w terapii cho-rych na raka trzustki: leczenia operacyjnego i stosowania CTH. Na ich podstawie można sformułować przypuszczenie, że leczenie operacyjne tych chorych ma sens, jeśli wiąże się ono z wysokim prawdopodobieństwem wykonania Piszę, ponieważ chcę, aby wszyscy w podobnej sytuacji – nie tracili wiary i nadziei. Bóg istnieje i pomaga, trzeba tylko wypracować sobie właściwy z Nim sposób komunikacji. Uważam, że nic w życiu nie dzieje się przez przypadek. Trzeba żyć pełnią życia i brać to, co ono nam oferuje – nawet wtedy, gdy nam się to nie podoba. Trzymajcie za mnie kciuki. To początek mojej nowej drogi w uzdrawianiu mojego ciała. Poniższy wpis pochodzi z bloga prowadzonego przez Panią Marzenę. „Z przykrością muszę stwierdzić, że z dnia na dzień przybywa coraz więcej osób, które się dowiadują, że są chore na raka. Wielu z nich myśli, że rak to wyrok. Rzeczywiście choroba ta zbiera wielkie żniwo, ale z obecną wiedzą medyczną i naturalną można ją uznać za chorobę przewlekłą! W dodatku z rakiem można żyć lepiej… już widzę jak się pukacie w głowę i zastanawiacie czy nie mam przerzutów do mózgu ;). Najgorsza jest oczywiście informacja, która jest potężnym zaskoczeniem. Najpierw pojawia się niedowierzanie, ból, gniew, bezsenne noce… Ja też przez to przechodziłam i myślę, że wielu z Was również. Dopóki nie uzmysłowisz sobie, że masz wpływ na swoje życie i zdrowie Twój umysł nadal będzie produkował setki negatywnych myśli. Choroba ta z jednej strony jest doświadczeniem bardzo trudnym, a z drugiej konfrontuje, a przede wszystkim wymaga zmian. Zmiany te powodują, że jesteś w stanie przekroczyć swoje schematy i ograniczenia. Dzisiaj z perspektywy czterech lat życia z tą bulwą wszystkie zmiany jakie się pojawiły były tylko na lepsze. Nie da się o tym zapomnieć, ale da się żyć bez udręczenia! Odkryjesz, że zaczynasz cieszyć się każdym momentem, docenisz rzeczy, które kiedyś wydawały Ci się oczywiste, zmieni się hierarchia wartości. Jeśli do diagnozy zależało Ci na sukcesie i powodzeniu, to po okazuje się, że dostrzegasz dobro, miłość, prawdę, piękno. Zaczynasz zauważać to, na co kiedyś nie zwracałeś (-aś) uwagi. W dalszym etapie dochodzisz do tego samego wniosku co ja. Choroba zmienia Twoje życie na lepsze. Burzy stare stereotypy i pozwala zobaczyć siebie w innym świetle. To jest doskonały impuls żeby się zatrzymać i dokonać refleksji. Czy ja rzeczywiście żyję czy tylko biegnę przez życie uganiając się za wszelkimi dobrami i wygodami? Czy żyję w zgodzie ze swoimi wartościami czy zostały one gdzieś daleko zapomniane? Podsumowując im bardziej żyjesz pełnią życia i radością, tym bardziej nie ma w Twoim życiu miejsca na chorobę. Przemyśl to!” Marzena Czyżowicz, autorka bloga WALKA Z RAKIEM „Od dziecka marzyłam żeby zostać lekarką wojskową. Dlaczego tak? Myślę, że to wpływ między innymi filmu czterej pancerni i pies. Zawsze w swoich zabawkach miałam igły, strzykawki i jedną lalkę, która musiała znosić wszystkie zabiegi. Były też i misie ale niestety wypchane trocinami i po wstrzyknięciu setek zastrzyków z wody były do wyrzucenia 🙂 W ciągu dalszych lat moja świadomość ukształtowała się na tyle, że wiedziałam na pewno na czym będzie polegała moja praca. Pierwszego poważnego wyboru musiałam dokonać po maturze – dostałam się na wydział lekarski i na pielęgniarstwo. Wtedy miałam duży dylemat, ale teraz po 20 latach stwierdzam, że mój wybór był zdecydowany i trafny. Zostałam pielęgniarką. Uwielbiam pracę z ludźmi, lubię im pomagać, wysłuchać, doradzić. Choroba jest stanem, gdzie każdy z nas oczekuje zrozumienia, ciepła drugiego człowieka i opieki. Wtedy czuje się silniejszy, zmotywowany i rusza do walki z chorobą. Wystarczy jednak jedno małe zwątpienie i wszystko runie, jak przysłowiowy domek z kart. Nie pracuję sama. Jest ze mną zawsze mój Anioł Stróż. To prawda, że czasami się nie rozumieliśmy, nasze drogi się mijały, teraz jest pełna współpraca. Nawet wtedy gdy czuję, że zaczyna mi brakować cierpliwości, albo natłok pracy nie pozwala na poświęcenie tyle czasu choremu ile pacjent wymaga, On sprowadza mnie do pionu i po chwili już wpadam na dobre tory. Przyjaciel to za małe słowo. Jest dla mnie najważniejszy, jest moim przewodnikiem, pocieszycielem, nauczycielem i ogniwem z Bogiem. Wiele zniesie. Zdążyłam już się o tym przekonać, gdy dowiedziałam się, że mam raka. Ja służba zdrowia, osoba, która opiekuje się chorymi ma raka? Przecież to niemożliwe. To naprawdę mnie dotyczy??! Gniew, płacz, ból, niedowierzanie. Wykrzyczałam to mojemu Aniołowi i usłyszałam… ciszę. Cisza, aż dzwoniła mi w uszach. Pomyślałam: no tak jak się krzyczy, to wtedy się nie słyszy co ktoś ma do powiedzenia. Powoli spływał na mnie spokój. Jednak nie do końca. Jeszcze miałam nadzieję, że badanie histopatologiczne wyjdzie dobrze. Pierwsze wyszło źle, ale może nastąpiła pomyłka. Zdarza się prawda? Jednak nie tym razem. Tak nie było. To Rak i koniec kropka. Kiedy już pogodziłam się z diagnozą zaczęłam się modlić i rozmawiać z moim Aniołem. Zaczęłam od tego, że moja choroba jest po coś. Z jednej strony rozważałam krzyk mojego ciała, coś jest nie tak, że pojawił się objaw w postaci raka, a z drugiej strony doświadczenie. Pracując z osobami z rakiem zawsze mówię proszę się nie martwić, teraz są różne możliwości, zdobycze medycyny radzą sobie z wieloma przypadkami. Mówiłam to w formie pocieszenia, a teraz z moim doświadczeniem może będę bardziej przekonująca. Może właśnie to tak ma być? Kiedyś czytałam o terapeucie, który pracował z narkomanami. Żeby ich zrozumieć i im pomóc skutecznie też przeszedł przez narkomanię i odwyk. Może to na tym polega?! Prawda przyszła bezlitosna. Rak się potwierdził. Jednak dzięki ogromnemu wsparciu bliskich i znajomych ta diagnoza już nie była tak druzgocąca jak pierwsza. Wtedy pomyślałam, że w życiu miałam wiele wyzwań więc i to muszę podjąć. Raczej nie należę do osób, która się poddają łatwo. Znowu modlitwa i rozmowa z Aniołem żeby nie był złośliwy i żebym nie musiała brać chemii… Wierzę w to, że nic nie dzieje się przypadkowo. Spotkałam znajomego, lekarza od tego momentu moje życie obróciło się o 180 stopni. Już wiedziałam, że walkę podejmę i mam zamiar ją wygrać. Czemu to spotkanie było tak ważne? Mój nazwijmy go Szaman uświadomił mnie w tym co już do mnie doszło, ale nie całkiem. Rak to nie choroba, to wołanie ciała o pomoc. Trzeba w takim razie działać żeby nie było za późno. Niekoniecznie metodami konwencjonalnymi. No cóż takich metod nie znałam. Słyszałam gdzieś tam o noni, wilka korze, ale żadnych konkretów. Rady Szamana potraktowałam jako kolejne zlecenie lekarskie. To wszystko podtrzymywało mnie na duchu i dawało choć odrobinę kontroli nad moim życiem. Od tego czasu oprócz życia normalnego zaczęłam zajmować się zabijaniem komórek nowotworowych. To kolejna moja praca która ma zwiększyć szanse na przeżycie. Mam dla kogo żyć. Mam męża, syna, chrześniaki, psa, przyjaciół, znajomych, pacjentów. Cudownych przyjaciół, którzy się zwarli w szeregi i stanęli za mną murem. Czego można więcej oczekiwać? Czy to nie jest największy dowód wiary i miłości bliźniego? Uświadomiłam sobie , że życie jest bezcennym darem o który troszczymy się dopiero wtedy, gdy go tracimy. To wpływa w sposób decydujący na to, jak myślimy. Nagle straszliwie ważne staje się to, żeby żyć właściwie, w każdym znaczeniu tego słowa. Rozumiesz, że twoje szanse na dożycie starości znacząco się zmniejszyły. Słynna maksyma carpe diem nabiera osobistego wymiaru. Optymizm to kolejny mój sprzymierzeniec. Ja zawsze patrzę na wszystko w różowych kolorach, nawet wtedy, gdy wydaję się, że jest źle, bardzo źle. Zaczęłam od stwarzania rakowi środowiska zasadowego. Warzywa , owoce , kąpiele zasadowe, woda zasadowa. Skąd woda? Z jonizatora, który otrzymałam w prezencie od przyjaciół. Od Szamana zestaw ziół i wiele wiele cennych wskazówek, a przede wszystkim nadzieję i siłę dam radę 🙂 Moja modlitwa została wysłuchana. Okazało się, że to co noszę w sobie jest mało złośliwe i na dzień dzisiejszy nie potrzeba podawać chemii. Dopiero jak coś zacznie się dziać. Niestety jest w fatalnym miejscu nieoperacyjnym i szanse na zabicie go chemią też są niewielkie. Można go tylko powstrzymać lub nieco zmniejszyć. Z tą radosną wiadomością podzieliłam się najpierw z moim szefem. Jak usłyszał huurra nie dostanę chemii chyba spojrzał na mnie bardzo bardzo dziwnie. Myślę, że jako lekarz woli zoperować, dać chemię i zabić komórki rakowe. A tu ja cieszę się, że będę tylko pod kontrolą radiologiczną. Nie jest łatwo gotować i przygotowywać rodzinie posiłki i jeść tylko warzywa i owoce. Ale jak pomyślę, że on tego nie lubi, to uśmiech satysfakcji pojawiają się na mojej twarzy. Po co to piszę? Po to żeby wszyscy w podobnej sytuacji nie tracili wiary i nadziei. Bóg istnieje i pomaga trzeba tylko sobie wypracować właściwy z Nim sposób komunikacji. Uważam, że nic w życiu nie dzieje się przez przypadek. Trzeba żyć pełnią życia i brać to, co ono nam oferuje nawet wtedy, gdy nam się to nie podoba. Trzymajcie za mnie kciuki. To początek mojej nowej drogi w uzdrawianiu mojego ciała.” ZOBACZ: INNE HISTORIE PACJENTÓW ONKOLOGICZNYCH
W ostatnich kilku latach obserwuje się intensywny rozwój nowych leków na zaawansowanego raka prostaty. Do niedawna chorzy z tzw. rakiem prostaty opornym na kastrację, czyli tacy, u których przestała działać standardowa hormonoterapia, mieli do wyboru tylko jeden preparat w ramach chemioterapii. Od 2011r. pacjenci w Europie zyskali trzy nowe leki, z czego najnowszy zarejestrowano w
Kiedy kilka tygodni opublikowaliśmy artykuł o parze rowerowych pasjonatów, którzy postanowili wyruszyć w trzyletnią rowerową podróż życia, nie przypuszczaliśmy, że uda nam się stworzyć cały cykl poświęcony gliwiczanom, którzy łamią stereotypy, walczą ze swoimi słabościami i pokazują wszystkim, że można żyć inaczej. Okazuje się, że Gliwice to miasto przepełnione kolorowymi osobowościami, którym najzwyczajniej w świecie chce się żyć i radością zarażać innych. Dziś przedstawimy Wam osobę, której historia do kolorowych i radosnych z pozoru nie należy, a jednak po chwili rozmowy okazuje się, że pozytywnej energii jest w niej na tyle dużo, że może nią zarażać. Pani Bożena Kamińska Truś – lekarka z wieloletnim stażem, u której 2,5 roku temu wykryto nowotwór. Zaczęło się – nagle od utraty widzenia w jednym oku. – Po prostu wstałam rano i stwierdziłam, że nie widzę. To był pierwszy wolny weekend po długim okresie intensywnej pracy. Obudziłam się przerażona faktem, że nie widzę na jedno oko, że odczuwam jedynie obecność światła. Odbyła się szybka i intensywna diagnostyka i mniej więcej po 3 tygodniach okazało się, że mam zaawansowanego raka mózgu – wspomina Pani Bożena. Pierwsza diagnoza zakładała, że nic nie da się z tym zrobić, ostatecznie jednak udało się znaleźć neurochirurgów, którzy podjęli się zabiegów i już po dwóch tygodniach od otrzymania wyników pani Bożena była operowana. Ogromną część nowotworu udało się wyciąć, jednak małe fragmenty wciąż pozostały. Dzisiaj pani Bożena jest pod stałą obserwacją i na etapie przygotowań do kolejnej terapii. “Ta wyprawa to okrzyk zagrzewający do walki…” Dlaczego to właśnie ona jest bohaterem naszego cyklu? Otóż pani Bożena i jedenaście innych kobiet, które są w trakcie walki z rakiem lub tę walkę już wygrały, postanowiły wyruszyć w rejs. Skąd pomysł? Jak mówi pani Bożena, żadna z uczestniczek nie miała z tym wcześniej do czynienia, niektóre z pań wody się po prostu boją, a rejs po pełnym niespodzianek Bałtyku ma być natchnieniem i inspiracją dla wszystkich, którzy walczą z rakiem. – Ta wyprawa to nasz pozytywny okrzyk do tych, którzy przechodzą przez to, co część z nas ma już za sobą. To okrzyk zagrzewający do walki i udowodnienia samemu sobie, że z rakiem można wygrać. Jedyną drogą jest pogodzenie się z tym, że żyjemy z nowotworem i zrobienie wszystkiego co w naszej mocy, by z tego wyjść! – dodaje pani Bożena. Rejs jachtem „Zjawa 4” ma się rozpocząć 31 maja i będzie trwał 6 dni. Panie wypływają z Gdyni i płyną do miejscowości Visby na wyspie Gotlandia w Szwecji. Na jachcie będą zarejestrowane jako załoga a nie pasażerowie, tak więc nie ominą ich wszelkie obowiązki związane z pracą na statku, takie jak obowiązkowe wachty czy czyszczenie pokładu i inne prace porządkowe. – Czy się boimy? Ja się nie boję. Myślę, że w części osób trochę lenku pewnie jest, ale to raczej zdrowy objaw, poza tym chyba całkiem nieźle sobie z tym radzimy – uśmiecha się pani Bożena. Jak już wspomnieliśmy oprócz naszej bohaterki w rejs wyruszy jedenaście innych kobiet z terenu całej Polski, z Gliwic, Katowic, Krakowa, Lublina, Warszawy, Gdańska, Gdyni, czy Poznania. Pomysłodawcą i organizatorem całej akcji jest pani Magda Lesiewicz z Gdańska, która zmagała się z rakiem piersi. Prowadzi bloga „Wariatkowo”, który jest adresowany do osób chorych onkologicznie. Blog jest o tym, jak “nie zwariować” w trakcie choroby nowotworowej, cieszyć się życiem w trakcie i po leczeniu. Pani Ania Małek promuje ideę zdrowego żywienia, prowadzi bloga „Kuchnia biegacza” i jak nie trudno się domyśleć – biega. Pani Agnieszka Kościniewicz również zachęca do aktywnego trybu życia, biega i prowadzi bloga „Biegnę z rakiem przez życie”. W rejsie bierze udział również Pani Monika Gawron z Katowic, która przeszła bardzo długą i ciężką walkę z rakiem. Jej historia to bez wątpienia jeden z cięższych przypadków w ich grupie. Pierwsza diagnoza wykazała złośliwy nowotwór kosmówki czwartego stopnia z przerzutami do płuc. Pani Monika przeszła długie leczenie, rok później – w 2013 roku – przyszła kolejna diagnoza – naciekający rak szyjki macicy i kolejna terapia, również bardzo uciążliwa, po której nastąpiła poprawa. Jednak nie na długo, bowiem teraz Panią Monikę znowu czeka terapia – pojawiły się przerzuty w płucach. Mimo to dziewczyna jest bardzo radosna, pełna pozytywnej energii, to naprawdę jest jedna z najbardziej pozytywnych dziewczyn, jakie w życiu spotkałam. Śliczna, naładowana uśmiechem i chęcią pomocy, która założyła fundację i próbuje pomagać innym – twierdzi Pani Bożena. W rejsie weźmie także udział Agata Ślazyk – matka dwójki dzieci z Krakowa, która płynie z przesłaniem dla chorych na raka jajnika. Chce im powiedzieć, żeby się regularnie badały i dbały o siebie, bowiem rak jajnika to jeden z najbardziej podstępnych nowotworów. Im szybciej się go wykryje, tym większa szansa na wyleczenie. Pani Agata jest tego najlepszym przykładem – wygrała tę walkę. Spytaliśmy Panią Bożenę jak to jest dowiedzieć się nowotworze i jak ważne jest wsparcie najbliższych. Kiedy przestałam widzieć to lekarze powiedzieli mi, że to może być wierzchołek góry lodowej. Ja czułam się znakomicie – nawet głowa mnie nie bolała. Kiedy dostałam wynik i widziałam, że jest to ogromny nowotwór to nie ukrywam – to był wstrząs. Ale pozbierałam się, bo wiedziałam, że trzeba działać. W tej chwili wracam do życia, wracam do aktywności zawodowej i staram się cieszyć życiem, choć nie zawsze jest łatwo. Na tę chorobę naprawdę nie można być przygotowanym, ona zawsze krzyżuje plany i odbiera siły, ale wychodzę z założenia, że z każdą sytuacją można się zmierzyć i nigdy, absolutnie nigdy nie można się poddawać – odpowiedziała. Jako uczestniczki rejsu chcą pokazać, że żyją normalnie, mają pasje, marzenia i potrafią je realizować. Jednak najważniejsze dla nich jest dodanie otuchy chorym na raka i przełamanie stereotypów. Każda z nich przeszła moment, kiedy trochę zweryfikowała się grupa ich znajomych. Jak twierdzi Pani Bożena jej rodzina znakomicie się spisała i w przypadku pozostałych Pań było podobnie. Miały ogromne wsparcie w swoich rodzinach, ale często też spotykały się z osobami, u których najbliższa rodzina potrafi się odwrócić a mąż potrafi odejść. Znam dziewczynę, której mąż kiedy się dowiedział o raku, to powiedział, że on chce innego życia – spakował walizki i odszedł. Myślę sobie, że dobrze, że odszedł, szkoda tylko, że tak późno- dodaje Pani Bożena. Osoby zmagające się z nowotworem bardzo często spotykają się z sytuacją, gdzie znajomych nie wie jak się zachować. Wiele osób też nie reaguje, bo są to dla nich tak bardzo przygnębiające sytuacje, że nie potrafią o tym rozmawiać i to właśnie te stereotypy uczestniczki tego rejsu chcą przełamać. Ich celem jest wniesienie odrobiny świeżego spojrzenia, odwagi, wiary w siebie i pozytywnego nakręcenia, by zwyciężać chorobę. Jak twierdzi Pani Bożena samo wybranie się do poradni i odczekanie swojego w kolejce to nie wszystko – pozytywne nastawienie naprawdę potrafi wiele zdziałać. Ja osobiście nie korzystałam z pomocy psychologa – poradziłam sobie sama, nigdy nie sięgałam po żadne uspokajacze czy wspomagacze nastroju – nigdy mi to nie było potrzebne. Wiem jednak, że wielu ludziom taka pomoc psychologa jest potrzebna. Osobiście widziałam, jak wiele osób po prostu gasło w oczach na oddziałach onkologicznych, czy na spotkania w ramach grup wsparcia – odpowiada nasza bohaterka spytana o pomoc psychologa. Pozostaje jeszcze aspekt czysto przyziemny – finansowanie wyprawy. Koszt takiego rejsu to 12-15 tys. zł. Panie ciągle szukają sponsorów i mają nadzieję, że nie będą musiały całości pokrywać z własnych środków, choć jak twierdzi Pani Bożena są tak zdeterminowane, że jeśli trzeba będzie to zapłacą za wszystko same. Jak już wspomniałam pomysłodawczyni całego projektu – Magdzie Lesiewicz, która mieszka w Gdańsku udało się zdobyć wsparcie Centrum Wychowania Morskiego. Nie dość, że Panowie bezpłatnie Nas przeszkolą, to zgodzili się się wyczarterować jacht po kosztach – to jest ich wkład w to przedsięwzięcie, za który jesteśmy im niezmiernie wdzięczne
Dwie szklanki mrożonych, niesłodzonych borówek (nie odmrażać) Umieść borówki, sok pomarańczowy, jogurt, banana oraz ekstrakt waniliowy w blenderze. Blenduj przez ok. 30-35 sekund, aż do uzyskania jednolitego koktajlu. Do rozcieńczenia użyj soku pomarańczowego, a do zagęszczenia owoców. Smacznego! Zbilansowana dieta [https
użytkownik usunięty Leciał kiedyś na TVP Kultura. Młoda kobieta dowiedziała się, że jest chora na raka i postanowiła czas dobrze wykorzystać ( pamiętam scenę jak grała na gitarze ). Jadnak gdy już była pewna, że czeka ją koniec to dostaje wiadomość, że wyzdrowiała. Była też chyba scena pokazana, że lekarze są w szoku, że wyzdrowiała. To był dość spokojny, niezależny film, nie typu " Gwiazd naszych wina ". Ja teraz nie pamiętam dokładnie czy ona raka miała :), lecz na pewno była nieuleczalnie nadużycie
Dodatek pielęgnacyjny dla chorych na raka. Osobie niezdolnej do samodzielnej egzystencji przysługuje prawo do dodatku pielęgnacyjnego w wysokości 215 zł misięcznie. O niezdolności do samodzielnej egzystencji orzeka lekarz orzecznik (komisja lekarska). Dodatek może być wypłacany wraz z rentą z tytułu niezdolności, rentą rodziną z archiwum rodzinyAlicja - zarażająca optymizmem i chęcią poddaje się i dzielnie walczy z nowotworem ma 16 być beztroska, radosna, powinna szaleć na wakacyjnych wyjazdach i tańczyć, jeździć na rowerze, pływać w jeziorze…Ala ma inne marzenie – pójść na spacer!W maju 2011 Alicję zaczęła boleć prawa noga. Lekarz zrobił prześwietlenie i uznał, że to nic poważnego, zalecił maść i opaskę uciskową. Ale noga bolała coraz bardziej. Po konsultacji w szpitalu zdiagnozowano u Ali nowotwór złośliwy kości z przerzutami do płuc. W Ali obudziła się Wojowniczka i postanowiła: „BĘDĘ WALCZYĆ I ZWYCIĘŻĘ!”.W tej walce wspierali i wspierają ją jej dzielna mama,rodzeństwo, rodzina i przyjaciele – wszyscy, którzy kiedykolwiek usłyszeli, że w Płońsku jest dzielna dziewczyna, która daje rakowi w kość!Alicja w ciągu dwóch lat przeszła chemioterapię, dwie operacje płuc, lekarze wycieli także guz z kości nogi i przeszczepili Alicji koniec 2012 Alicja pojechała na ostatnią jak się wówczas wydawało operację wszczepienia endoprotezy, która miała zakończyć długi proces leczenia. Badania przedoperacyjne wykazały kolejną wznowę choroby!Zapadła decyzja o konieczności amputacji nogi. I w Ali znów się obudziła Wojowniczka – przegrała walkę o nogę, by wygrać wojnę o życie!Nie było łatwo, ale cóż – brak nogi, czy włosów to dowód na to, że to walka na śmierć i życie. Ala nadal jest w trakcie chemioterapii, oczekuje na kolejną operację usunięcia guzów z płuc. Powoli także przygotowuje się do powrotu do domu. Marzy o tym, aby pójść na spacer, na własnych nogach… To marzenie można spełnić. Ala potrzebuje nowoczesnej protezy, która nie tylko pozwoli Alicji na spacer, taniec, jazdę na nartach. Po to, aby mogła żyć jak dawniej – chodzić do szkoły, spotykać się z przyjaciółmi, korzystać z przywileju bycia młodym… Koszt protezy szacowany jest na ok. 150 tys. zł. Suma wydawać by się mogło ogromna, ale nie raz już pokazaliśmy, że wspólnie możemy osiągać prosimy o wsparcie nawet najmniejsza wpłata na subkonto Alicji w Fundacji SiePomaga przybliżą Ją do spełnienia dla nas bardzo prozaicznego, a dla niej największego z marzeń – do spaceru na własnych nogach…Pod tym linkiem Fundacji SiePomaga: możesz przekazać wpłatę i pomóc dziewczynie dać rakowi w kość, a przede wszystkim spełnić jej marzenie. źródło: Nowy Kurier Płoński,SiePomagaPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera Tata, wioząc mnie na chemię, opowiadał, komu nie wyszło i kto po chemii umarł. Rozumiem jego lęki. Stracił kilku kolegów, jego siostra, moja ciotka, chorowała na raka płuc, nie wyszła z Są w różnym wieku, pochodzą z różnych części Polski. Łączy je jedno: wykryto u nich nowotwory, a one chcą przełamać stereotypy na temat chorych. By udowodnić, że zasługują na normalne traktowanie, wyruszają w rejs po Bałtyku. Na pomysł zorganizowania Onkorejsu wpadła Magda Lesiewicz z Gdańska. Magda choruje na raka i jest autorką bloga "Wariatkowo", gdzie pisze o tym, jak nie zwariować podczas choroby i mimo wszystko cieszyć się Spotkałam się z moim kolegą z Centrum Wychowania Morskiego ZHP i jakoś tak od słowa do słowa pojawił się pomysł, żeby zorganizować wspólny rejs osób, które zmagają się z nowotworem. Zamieściłam tekst na swoim blogu o poszukiwaniu załogi, ale na początku nie było odzewu. Napisałam więc do innych blogerek, które komentują moje posty i udało się. Teraz mamy już 12 chętnych i zapisujemy inne osoby na listę rezerwową - opowiada Magda. Załoga Onkorejsu będzie się składać z samych kobiet. Wszystkie walczą z chorobą. Są w różnym wieku (najstarsza jest po sześćdziesiątce) i pochodzą z różnych części kraju, z Krakowa czy Poznałyśmy się z Magdą przez media społecznościowe, mamy też wspólnych znajomych. Kiedy zaproponowała mi udział w rejsie, to była błyskawiczna decyzja, nie wahałam się. Choruję od dwóch lat i chcę żyć normalnie. Jesteśmy zwykłymi dziewczynami. Choremu na katar nikt nie powie: nie płyń - mówi Anna Bojarska, jedna z uczestniczek wyruszą w rejs na pokładzie jachtu Zjawa IV. To kolejny jacht o tej samej nazwie, podobny do tego którym w latach 1932-1939 Władysław Wagner opłynął jako pierwszy Polak kulę ziemską. Nie jest to bez znaczenia dla naszych bohaterek. Punktem docelowym Onkorejsu jest Gotlandia, a konkretniej miasto Visba. Jak zapewniają uczestniczki rejsu, będą one traktowane jak załoga, przydzielone do wachty i odbędą krótki kurs żeglarski. Startują na przełomie maja i czerwca. - Dzięki temu pokażemy, że osoby po chorobie nowotworowej oraz te, które się leczą, są pełnowartościowymi przedstawicielami społeczeństwa, że mogą żyć normalnie, stawiać sobie trudne cele i je realizować. Mam też nadzieję, że ten rejs przyczyni się do popularyzacji badań profilaktycznych i upowszechni ideę, że raka wcześnie wykrytego można leczyć oraz - co najważniejsze - że wyprawa doda nadziei osobom leczącym się - pisze Magda na swoim blogu. Obecnie załoga Onkorejsu szuka sponsora, ponieważ koszt wyprawy to około 12-15 tysięcy złotych. Jeśli chcecie wesprzeć dziewczyny finansowo skontaktujcie się z nimi mejlowo: [email protected]Możecie również odwiedzić blogi dziewczyn, które biorą udział w rejsie: - blog Ani Małek o pasji biegania, gotowania oraz o zdrowym odżywianiu również w chorobie nowotworowej, - blog Magdy Lesiewicz o tym jak nie zwariować w trakcie choroby nowotworowej cieszyć się życiem w trakcie i po leczeniu, - blog Agnieszki Gościniewicz który zaczęła pisać w chwili kiedy usłyszała od lekarza że zakończyła pierwszy etap leczenia i powinna żyć „normalnie”. Od tego czasu szuka swojej definicji tego słowa.**Czytaj też: Miesiąc walki z rakiem jajnika. Polska będzie turkusowa [wideo]** nOlZ.
  • r0j8thr86h.pages.dev/31
  • r0j8thr86h.pages.dev/367
  • r0j8thr86h.pages.dev/98
  • r0j8thr86h.pages.dev/259
  • r0j8thr86h.pages.dev/117
  • r0j8thr86h.pages.dev/381
  • r0j8thr86h.pages.dev/399
  • r0j8thr86h.pages.dev/231
  • r0j8thr86h.pages.dev/46
  • blog dziewczyn chorych na raka