To co nagrał ten mężczyzna daje więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiemy w co czai się w morskich głębinach. Czasami na brzeg fale wyrzucą coś, w co trudno jes
Kolejny już weekend spędziłam w puszczy. Wprawdzie tym razem na skraju, nie zagłębiając się w las, ale za to oglądając go w coraz to innych odsłonach na pięknych zdjęciach. Realizując od kilku miesięcy projekt Parki Narodowe spędzamy ostatnio znowu sporo czasu w lesie, a właściwie – w różnych pięknych lasach – buczynach, grądach, dębinach. I lasy te są coraz częściej gdzieś na skraju mojej świadomości obecne – pojawiają się w snach, w planach, w rozmowach. I oczywiście w książkach! Przedstawię Wam dzisiaj dziesiątkę moich ulubionych książek o lesie. 1. Stumilowy Las – A. A. Milne Kubuś Puchatek Podobno czytelnicy dzielą się na tych, którzy w dzieciństwie lubili Muminki, i tych, którzy lubili Kubusia Puchatka. Ja zdecydowanie zaliczam się do tych pierwszych, a Kubuś nigdy nie był moim ulubionym bohaterem literackim. Urok Stumilowego Lasu odkryłam dopiero na studiach, gdy na zajęciach z fonetyki uczyliśmy się intonacji, czytając na głos całe rozdziały z Chatki Puchatka. Ze zdziwieniem odkryłam, że to naprawdę urocza i mądra książka. Przeczytałam więc obie części po angielsku, a Stumilowy Las okazał się przyjemnym miejscem, miejscem przygód, zdobywania doświadczeń i spotykania przyjaciół. 2. Las wokół Aten – William Szekspir Sen nocy letniej Szekspirowski las zamieszkany jest przez różne dziwne stworzenia. Jeśli się ma pecha, można się w nim natknąć na elfa, która przyprawi nam ośle uszy. Można też wzbudzić w nim sympatię i wtedy zdarzyć się może wszystko – zakocha się w nas mężczyzna naszych marzeń, możemy się odmienić, w sposób straszny i piękny. Bez tego lasu nie byłoby najpiękniejszej chyba z szekspirowskich komedii, pięknej i smutnej zarazem. 3. Las wokół Walden Pond – Henry David Thoreau Walden, czyli życie w lesie Nie sposób nie wymienić tej książki wśród książek o lesie. Thoreau, amerykański filozof, natchniony naukami swojego mentora, Emersona, przeprowadza się do lasu na dwa lata. Nie ucieka jednak w dzicz – zamieszkuje w drewnianej chatce na obrzeżach swojego miasta, w pobliżu stawu Walden. Chodzi nad staw, obserwuje życie wokół siebie i próbuje dociec prawdy o świecie. Cytat z tej książki stał się osnową filmu „Stowarzyszenie umarłych poetów” – pięknego i smutnego. 4. Lasy nadbajkalskie – Sylvain Tesson W syberyjskich lasach Tesson zamieszkuje na sześć miesięcy w drewnianej chacie nad Bajkałem. Spędza tam samotnie dni i tygodnie, dużo czyta, trochę pisze, wędruje po lesie i po zamarzniętym jeziorze. Jego książka namieszała mi w głowie jak mało która – ten współczesny Thoreau jest mi bliski i zaszczepia we mnie niebezpieczne idee. Więcej tu. 5. Lasek pod Oslo – Erlend Loe Doppler Jeśli Thoreau i Tesson wydają wam się zbyt natchnieni, być może spodoba wam się bardziej cyniczne podejście Erlenda Loe. Jego bohater, uderzywszy się w głowę, postanawia zmienić swoje życie. Wyprowadza się do lasku na przedmieściach Oslo, rozbija namiot i próbuje żyć inaczej. Potoczy się to nie całkiem tak, jak się spodziewał, a niewielki las skupi w sobie sporą grupę ekscentrycznych dziwaków. Więcej tu. 6. Lasy Starej Polski – Elżbieta Cherezińska Korona śniegu i krwi i Niewidzialna korona Książki Cherezińskiej opowiadają o Polsce Piastów, Polsce jeszcze porośniętej gęstą puszczą. W tej puszczy dzieją się rzeczy dziwne i straszne – młodzi książęta sprzedają Polskę, młodzi królowie giną w zasadzce, zielone kobiety słuchają drzew i odprawiają stare rytuały. To Polska niby znajoma, a jednak inna. Wśród drzew, w olsach i brzezinach, kryją się tu ślady starej wiary i wciąż działa magia. Recenzje obu części tutaj i tu. 7. Orzechowa farma – Roger Deakin Notes from a Walnut Tree Farm Deakin to piszący o przyrodzie pisarz angielski, który większą część swojego życia spędził na farmie położonej wśród drzew orzechowych w Suffolk. Sam odbudował piękny, elżbietański budynek i zadbał o otaczającą go przyrodę. Zaprzyjaźnił się z mrówkami, obserwował lisy i bażanty. Pisał przez całe lata pamiętnik, który opublikowano po jego śmierci. Zawiera on piękne i mądre refleksje o życiu wśród przyrody, o potrzebie jej ochrony, o radości płynącej z życia w harmonii z naturą. Niestety, książka nie została wydana po polsku, ale jeśli lubicie takie nostalgiczne opowieści, warto poćwiczyć na niej swój angielski. 8. Zimowy las – Laura Ingalls Wilder Mały domek w wielkich lasach Wizja pierwszych amerykańskich osadników mocno działa na moją wyobraźnię. Fascynują mnie ludzie, którzy pewnego dnia spakowali na wóz wszystko, co mieli i po prostu ruszyli przed siebie. Zatrzymali się gdzieś w dziczy – na prerii lub w lesie, i stwierdzili – tutaj będzie nasz dom. Taką historię opowiada w swoich książkach Laura Ingalls Wilder. Jej opowieści o życiu na prerii są lepiej znane, ale wszystko zaczęło się właśnie od domku w lesie. To magiczna opowieść o dzieciństwie, ciężkiej pracy, wierze w to, że można znaleźć idealne miejsce dla siebie i swojej rodziny. Trochę trąci myszką, ale czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Dowiedzcie się więcej tu. 9. Las złowrogi – Alex Zentner Dotyk Kanadyjską puszczę zamieszkują groźne stwory – wiedźmy, zmiennokształtni. Spotkanie z nimi może skończyć się źle – wierzą w to mieszkańcy niewielkiej osady Sawgamet. Dotyk to opowieść o ludziach, którzy się nie boją. Żyją w środku wielkiego lasu, w miejscu, w którym zima trwa wyjątkowo długo. Wierzą w duchy, walczą o przetrwanie. A Zentner opowiada o nich tak, że od jego opowieści nie można się oderwać! 10. Las ludzi szlachetnych – James Fenimore Cooper Pionierzy i inne książki Chciałam wymienić jeszcze kilka książek, których akcja toczy się w zimnych i surowych kanadyjskich puszczach, ale pomyślałam, że nie chcę zakończyć tej listy lasem groźnym i strasznym. Niech więc będzie las dziki i pełen niebezpieczeństw, ale jednocześnie romantyczny i zamieszkany przez ludzi odważnych i szlachetnych. W takim właśnie lesie mieszkają bohaterowie powieści Coopera, które uwielbiałam czytać jako nastolatka. Pionierzy, Tropiciel śladów i inne książki z tej serii to wspaniałe powieści przygodowe, nieco może staroświeckie, a jednak wciągające i pięknie budujące etos szlachetnego Indianina. Wprawdzie Winnetou kochałam bardziej, ale jednak to u Coopera był najpiękniejszy i najdzikszy las. Macie swoje ulubione książki, których akcja przynajmniej częściowo toczy się w lesie? Jeśli nie, spróbujcie sięgnąć po którąś z powyższych! Jeśli będąc w lesie, zobaczycie pod nogami wydrapaną ziemię, możecie zacząć się rozglądać. Jak informują pracownicy Nadleśnictwa Dojlidy, to sygnał świadczący o obecności wilków. "Drapania nasilają się sezonowo – od października do końca stycznia, po czym ich ilość maleje" - informują leśnicy. Post opublikowany przez Nadleśnictwo Dojlidy może być prawdziwą Chcę zobaczyć lisa, a to on nie spuszcza mnie z oczu. Bo też śmierdzące mydłem stworzenie nie ma wielkich szans w zabawie w podchody z inteligentnym mówią, że kiedy biegnie truchtem, łapa w łapę, to sznuruje. Tamtego ranka sznurował w poprzek łąki, tuż obok stojącego spokojnie żurawia. Szedł w tylko sobie znanym celu, z nosem przy ziemi. A ptaszysko nawet się nie mniej więcej godzinę później, przysiadł po drugiej stronie bagna, trochę jak pies. We wczesnym słońcu zalśniło jego rude futro z białym krawatem pod szyją. Znowu mnie nie widział, choć pewnie doskonale zdawał sobie sprawę, że gdzieś w pobliżu jest to dziwne dwunogie stworzenie, które śmierdzi mydłem, pastą do zębów, kawą i papierosami. Patrzył to w lewo, to w prawo. I zniknął, niczym postanowiłem go wytropić. Zasadzić się, znaleźć jego norę. Zobaczyć, jak wychowuje młode, którędy chadza na polowanie i co przynosi w nie wiedziałem, że zacznę zabawę w ciuciubabkę, w której, ślepy i głuchy, sam siebie postawię na przegranej pozycji. Bo bezczelny spryciarz będzie zostawiał mi tylko czarne bryłki, pełne mysiej albo zajęczej rozgrzebywanie pozwala wejrzeć w menu rudego drapieżnika. Zwraca też uwagę mężczyzny przejeżdżającego na traktorze. Spojrzenie rolnika. Ogrom jego zdumienia. Powie potem do żony: Widziałem dorosłego faceta z lornetką rozgrzebującego kupę na skraju nie wyprzedzajmy faktów. W kwietniu zacząłem wstawać o świcie i łazić po łąkach, zagajnikach i bagnach w poszukiwaniu lisiej sobie kropki rysujęLudzie pozostawiają znaki: teren prywatny, wstęp wzbroniony. W miejscowościach wypoczynkowych to norma. Niepodzielona przez letników ziemia jest jakby niczyja, więc bez wyrazu i wartości. Charakteru nabiera dzięki tabliczce. Tak jak u lisów: bryłkowate tablice ostrzegawcze znajduję na kamieniach, pniakach po ściętych drzewach, na pagórkach, zazwyczaj w dobrze widocznych, odsłoniętych teren prywatny ma od 1 do 10 km kw. Kupuję więc dokładną mapę, w nadziei na to, że uda mi się odtworzyć zakres terytorium mojego rudego kolegi, z którym tak rzadko się widuję. Jedna kupa, druga kupa, trzecia kupa, po jakimś czasie kropki na mapie składają się na bezkształtną chmurę, bez zarysów jakichkolwiek Co oznaczają te kropki? - zapytał mnie ostatnio kolega, żaden przyrodnik, korporacyjny mieszczuch Aaa nic... Tak sobie rysuję, zwyczajne kropki... - co miałem powiedzieć?Tak czy inaczej, sposób z mapą - do niczego. Nic z tego nie wynikło. Kupy są jamniczkaPoranek, słońce już rozbudziło wszystko dokoła, a ja czuję się jak karetka pogotowia na sygnale w korku przed szpitalem wojewódzkim w Gdańsku. Wojskowa kurtka i spodnie w kamuflaż wydają się w tym momencie groteskowo bezużyteczne, bo jakiż to kamuflaż, jeśli stojąc na wzniesieniu, jestem widoczny na kilometr, a wiatr swobodnie roznosi mój zapach po tu nagle z wysokiej trawy zrywa się sarna i gna przed siebie w stronę młodnika. Koza to jest, czyli inaczej siuta - samica sarny. Tu mała dygresja: sarna to nie jest żona jelenia (jak się wielu dorosłym i światłym skądinąd ludziom wydaje), tylko osobny gatunek zwierzęcia. Żona jelenia to łania, a mąż sarny - inaczej kozy, to kozioł lub o to. Stoję i patrzę na uciekającą przede mną siutę i widzę, że coś z nią jest nie tak. Prawa tylna noga (czyli tzw. cewka), zwisa jej bezładnie i majta się podkurczona. Żałosny widok cierpiącego mogło się stać? Kto mógł ją tak okaleczyć? Gdyby były tu wilki, można by przeciwko nim wystosować akt oskarżenia, choć byłby dość absurdalny. Wilki okaleczoną sarnę ze smakiem by drapieżników zdolnych okaleczyć dorosłą sarnę tu nie ma. To znaczy - są. Ludzie, uzbrojeni w sztucery. Albo ich kiedy tak patrzyłem na biedne zwierzę, przypomniało mi się, co czytałem ostatnio na forum dla myśliwych, na stronie "Łowcy Polskiego". Rzecz będzie o wstępu: lisy budują nory albo zajmują je po borsukach, potrafią nawet dokonać eksmisji borsuka, jeśli im się jego nora spodoba, a nie będzie chciało się rudym spryciarzom kopać swojej własnej. Nory mają kilka metrów głębokości, zdarza się, że prowadzi do nich kilka forum, w poście zatytułowanym "Noworoczne norowanko", pisze myśliwy o tym, jak 30 grudnia idzie przez las i nagle: "przykucnąłem ze zdziwienia - po ścieżce w moim kierunku sznuruje lis. Odbezpieczyłem dubeltówkę i wypaliłem. Odłamkowy pocisk mimo że dosięgnął celu, nie unieruchomił go".Myśliwi nie używają czasownika: "zabić". Na tym kończy się pierwsza część opowieści. Ranny lis uciekł, i pisze dalej: "Historia powtórzyła się w czwartek: pozostały tylko drobne kropelki farby [krwi - red.] na sfarbowanym tropie. Wróciłem po jamnika - zawzięcie ruszył po tropie i wparował za lisem do nory".Myśliwy musiał coś załatwić w mieście. Zostawił psa w norze i pojechał. Wrócił po godzinie. Psa ni widu, ni słychu. Jego pan posiedział więc przed norą. Zaczęło się zmierzchać. W końcu: "Jamniczka wyjechała z nory. Była oblepiona błotem, jakby wyszła z błotnistej kąpieli. Być może chciała wyciągnąć zdławionego lisa na zewnątrz? Tego się nie dowiem".Jakże ciekawa przygoda spotkała tego myśliwego na łowieckim szlaku. Zadowolony z siebie człowiek nie zaprząta sobie głowy losem dwóch lisów, jednego postrzelonego, drugiego dodatkowo pogryzionego przez psa. Pewnie zdechły. Grunt, że dzielna jamniczka, cała i zdrowa, zdołała otrząsnąć się z myśli przyszły mi do głowy, kiedy patrzyłem na sarnę z potwornie dyndającą nogą, przebiegającą akurat obok myśliwskiej ambony, która wyłożona jest siankiem, żeby było łowczemu wygodnie. Na drzwiczkach kłódeczka i zakaz wstępu. Zakazy niekiedy są po to, żeby je łamać. W środku ciepluchno i przytulnie. Chybiony strzał? Kto by tam ganiał za sarną po lesie. Sama zdechnie. Wejdą pod muszkę i jeszcze jedno: pod wpisem myśliwego, dzielnego pogromcy lisów, był taki komentarz: "Jesteś jak ten koleś, co kotem o ścianę rzucał. Sfilmować trzeba było i na youtube dać".Romantyczny desperataTydzień później wracałem z bezskutecznego, jak zwykle, porannego poszukiwania rudego przyjaciela. Przechodziłem koło bagna. Pójdę brzegiem, pomyślałem, jest błoto, może będą tropy. Idę, a tu rumor. Jedna druga, trzecia. Może czwarta? Pewności nie mam. Spłoszyłem sarny, było już dość późno, więc pewnie odpoczywały po śniadaniu w tzw. ostoi dziennej (zwykle sarny spędzają tam dzień, codziennie mniej więcej w tym samym miejscu).Spłoszona sarna ucieka. Jednak często po chwili zatrzymuje się i w bezpiecznym miejscu, z ukrycia, obserwuje intruza. Te jednak odbiegły na wyjątkowo krótki dystans. Padłem więc w błoto, znieruchomiałem i czekam. Czuję, jak woda zaczyna przesiąkać przez kurtkę. To jednak przestaje mieć znaczenie, bo widzę, że rogacz, zostawiwszy za sobą dwie albo trzy siuty, powoli, acz konsekwentnie zbliża się do mnie. Nie ucieka, tylko dość szerokim kołem obchodzi mnie od drugiej strony, jakby od moich pleców. Spogląda na mnie raz po raz. Coś ode mnie chce, tylko co? Czyżby chciał mnie nadziać na te swoje różki - parostki? Będę pierwszym człowiekiem na Ziemi, który został zaatakowany i zabity przez sarenkę?A on idzie dalej ku mnie. Ja leżę, wygięty (obszedł mnie i już jest tam, skąd przyszedłem, a ja staram się nie spuścić go z oczu). I tak mierzymy się wzrokiem, on stoi, ja leżę w błocie, naprzeciw siebie w odległości około trzydziestu metrów. Minuta, dwie, trzy, pięć."Dziękuję za pokaz, bardzo z ciebie okazały rogacz, pozwolisz jednak, że teraz już będę spadał, bo mi kurtka namokła" - postanawiam wstać. Wstaję, a on daje susa w bok. Zza krzaka, spośród liści dostrzegam te jego wielkie czarne oczęta zwane świecami. No to ja plecami do niego i robię dwa kroki w stronę, w którą szedłem, zanim wykonałem pad w tu nagle, jakby ze wszystkich stron:- Gdzie leziesz? Wypad mi stąd! Wynocha! Ani kroku dalej!Beczał rogacz, cały czas w tych krzaczorach, przeraźliwie i brzydko. Wrzeszczała sójka, która nagle znalazła się nad moją głową. Na domiar złego zaczęły, gdzieś zupełnie niedaleko, wyzywać mnie od najgorszych żurawie. Stanąłem jak No dobra, już dobra, sorry, czego się tak wydzieracie? - powiedziałem im wszystkim, i gospodarz gościa wyprasza, to trzeba się szybciutko, omijając mnie szerokim łukiem, wrócił na swoje miejsce. Za nim jego siuty. Nie minęła minuta, kiedy wszystko wróciło do normy - czyli do momentu sprzed pojawienia się dziwacznej dwunogiej potem myślałem nad tym dziwnym zachowaniem saren. Czyżby gdzieś tam przede mną, było ukryte koźlątko, które jeszcze nie potrafiło przede mną uciec? Sarny zostawiają swoje bezzapachowe młode w zaroślach, krążą wokół, pilnując ich, podchodzą tylko na karmienie. Wszystko dla pierwszy tydzień maja. Koźlątko, jeśli by przyszło na świat, to dosłownie "przed chwilą".Czy bohaterski rogacz wystawił mi się, żeby odciągnąć moją uwagę? Czy, kiedy zobaczył, że nie idę w jego stronę, tylko w przeciwną, zaczął beczeć, co zaniepokoiło sójkę, żurawie - i stąd cała awantura?Jeśli tak, to jego zachowanie było co najmniej dziwne. Rogacze nie biorą udziału w wychowywaniu potomstwa. Nie są stałe w uczuciach, zwijają interes zaraz po tym, jak zrobią swoje, idą szukać gdzie indziej koziego szczęścia. Czy więc ten rogacz to był jakiś wyjątek, bohaterski romantyk-desperata?Wszystko to pozostanie zagadką. Bo oczywiście mógłbym wrócić na miejsce, wbrew protestom kopytnych i skrzydlatych krzykaczy, i sprawdzić, cóż to jest za skarb, którego tak skrupulatnie strzegły. Jeśli moje podejrzenia potwierdziłyby się, miałbym świetną fotkę. Naraziłbym jednak wtedy koźlątko na porzucenie i pewną wyskakuje z bańkiJeszcze następnego dnia jedna rzecz nie dawała mi spokoju: dlaczego natychmiast po sygnale, jakim rogacz zaalarmował otoczenie, odezwały się żurawie? To, że sójka zaczęła drzeć dzioba, to nic nadzwyczajnego. Ale co tam robiły żurawie? Zważywszy na to, że działo się to tuż obok bagna, odpowiedź może wydawać się pójść - i sprawdzić, co w trzcinach piszczy... Albo nie tyle piszczy, co skrzypi. Pokrzękuje, jak w zapomnianym przysłowiu zwiastującym wiosnę: "Na św. Józefa chłop wołami pochęka, a żuraw sobie pokrzęka". I choć trudno powiedzieć, co znaczy pochękiwać (wołami), to pokrzękiwanie jest oczywiste dla kogoś, kto słyszał kiedykolwiek głosy dusz utrapionych. Czyli żurawi klangor. Dla mnie to jakieś upiorne podobne wrażenia mieli nasi praojcowie. Bo odlatujące jesienią Drogą Mleczną żurawie przenosiły na skrzydłach ludzkie dusze do Niwy, do samego Światowida, gdzie rośnie Drzewo Wyraj, co ma tysiąc splątanych pni, a z każdego pnia wyrasta jeszcze tysiąc jednak słowiańską mitologię i wróćmy na ziemię. Jeszcze niedawno żuraw był ptakiem rzadkim. Dziś jest ich coraz Puchalski, ojciec chrzestny polskich przyrodników-fotografów, spędził wiele dni na poszukiwaniu żurawiego gniazda. Opisywał drogę przez bagna, bo tylko na niedostępnych dla ludzkiego oka, bagiennych terenach żurawie klecą swoje gniazda z butwiejących gałązek. "Szukaliśmy ich już od tygodnia, nie szczędząc wysiłków i uciekając się do najrozmaitszych podstępów". A jak już znalazł gniazdo z jajami - cóż to była za przygoda, jakież to było przeżycie... I jakie rozczarowanie, gdy okazało się dzień później, że jaja pożarł to jako dziecko, z wypiekami na twarzy. A teraz dochodzący z bagna potępieńczy wrzask żurawia nie dawał mi z jednej strony przylega do zalesionego wzniesienia. Jeśli chcieć z góry lustrować przez lornetkę podmokły teren, będąc samemu niezauważonym, to ten zalesiony pagórek będzie miejscem wprost za krokiem, w idealnej ciszy. Uważne sprawdzanie miejsca, w którym chce się postawić stopę. I tak, metr po metrze, do prześwitu, za którym...Jakaś biało-szara bańka na stosie gałązek. Jak na dłoni. Jak w przyrodniczym filmie produkcji BBC. Biało-szara bańka leży nieruchomo. Nie przypomina ptaka, tym bardziej smukłego minuty - pierwsza, druga, trzecia. Z białej bańki nagle wyskakuje długa szyja. Przysypiającą o poranku mamę (albo tatę - żurawie łączą się w pary na całe życie i po równo dzielą obowiązkami gniazdowymi) coś zaniepokoiło. Czy to ja?Przyznam się: po sto czterdziestym drugim ukąszeniu komara ruszyłem się, żeby krwiopijcę uśmiercić zasłużenie. Teraz, nie chcąc spłoszyć troskliwego rodzica, cichutko wycofywałem się ze swojej się. Przez najbliższe tygodnie będę mógł patrzeć, jak dorastają młode żurawie. Jak na dłoni, jak na filmie to i wredneA co z lisem? Kilka wypraw i tylko jedno mignięcie rudej kity. Zawsze rano, kiedy przechodzę błotnistą po deszczu i piaszczystą w słońcu drogą tuż obok łąki, nie ma na niej tropów. A kiedy tą samą drogą wracam - już są. W ten sposób dowiaduję się, że przedmiot mojego tropienia, chytrus jeden, za każdym razem idzie za mną. To kto tu kogo tropi?Napisałem: chytrus. Mógłbym napisać jeszcze: podstępny morderca drobiu. Zwierzak sprostowania nie zażąda. Węch może ma dobry, ale czytać nie umie. Umie natomiast zadusić kilka kur w kurniku. Słyszy taki gospodarz rwetes, chwyci widły i leci ubić szkodnika. Zastaje pole bitwy - pięć kur się: wpuścić lisa do co zabijał aż pięć kur? I tak by tylu nie zjadł. Wniosek: urodzony morderca. Zabija dla przyjemności zabijają tylko ludzie. Budują sobie nawet w tym celu wygodne budki w lesie. A lis buduje nory, nie jedną, a kilka. I z natury, jak każde inteligentne zwierzę, jest dość leniwy. Jak już dostanie się do jedzeniowego Eldorado, to chce zrobić zapasy i schować je potem do swoich kilku nor. W ten sposób ma urlop od polowania na jakiś czas. Gdyby gospodarz dał mu godzinkę na to, żeby zaduszone kury wyniósł z kurnika, nie zastałby po tym czasie - poza piórami, żadnych śladów jednak nie jest w stanie zmienić czarnego pijaru, jaki to zwierzę musi znosić. Wiadomo przecież - jak rudy, to i chytruskaWracając zaś do samego tropienia - po etapie badań laboratoryjnych na skraju drogi przyszedł czas na badania terenowe. Przydałoby się go w końcu tym celu pojadę do budowlanego marketu, kupię metrową rurę kanalizacyjną. Potem do mięsnego, karkówkę wystawię na słońce, żeby nabrała odpowiednio smakowitego potem, jeszcze przed świtem, przeciągnę smakołyk po trawie przez łąkę, od miejsca, w którym znajduję lisie tropy, do miejsca, które będzie dobrze widoczne z mojej kryjówki. Wkopię rurę pionowo, tak żeby jeden jej wylot wystawał na zewnątrz, i wrzucę mięsko do środka. Bo gdyby nie rura, mój kolega zaraz by posiłek zabrał, śmignął kitą i tyle bym go widział. A tak to będzie musiał będę czekał. Zobaczymy, kto kogo przechytrzy, lisku jeden ty!Czyja to jest łąka?Ostatnio ktoś mnie zapytał, wskazując na łąkę za oknem:- Czyja to jest łąka?Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia, kim jest człowiek, którego czasem w oddali widuję, jak wypasa na niej Czyja to jest łąka? - powtórzyłem przeciągle pytanie, zyskując czas na zastanowienie. Spojrzałem za okno. Żurawie bagno, droga, na której znajduję lisie tropy, ostoja saren w Nie wiem - powiedziałem.
Leśne stworzenia. praca zbiorowa Wydawnictwo: Wilga Seria: Młodzi przyrodnicy popularnonaukowa dziecięca. 32 str. 32 min. Szczegóły. Kup książkę. Seria przyrodnicza poruszająca różnorodne tematy dotyczące świata przyrody. Ładne książeczki do pierwszego samodzielnego czytania. Dla wszystkich małych ludzi ciekawych otaczającego
Dziwnego stwora znalazła lokalna młodzież, zrobiła mu zdjęcia i sprzedała lokalnej gazecie. W związku z tym, że znaleziono go w pobliżu Plum Island Animal Disease Center (Centrum Chorób Zwierząt Wyspy Plum), od razu powstały teorie, że rząd robi dziwne eksperymenty. Inni myśleli, że jest to pies lub żółw, jednak ten drugi nie ma zębów. W tym samym miejscu po jakimś czasie znaleziono zwłoki innego, podobnego stwora. Powstała nawet specjalna strona internetowa gdzie zapisywane są takie przypadki. Według Larry'ego Penny, dyrektora ds. zasobów naturalnych East Hampton uważa, że znaleziony zdechły "potwór" to rozkładające się zwłoki szopa pracza. 2. Dziwny stwór z Berwick w Luizjanie 10 grudnia 2010 roku telewizja NBC pokazała na antenie zdjęcie, które zostało zrobione przez jednego z myśliwych w lesie w mieście Berwick. Widzimy na nim chude, zwinięte w kłębek stworzenie. Najbardziej przerażające są jednak jego oczy. Do tej pory nikt nie rozwiązał tej zagadki, jednak wielu uważa, że jest to po prostu stwór stworzony w... Photoshopie. Inni z kolei są przekonani, że to coś jak zombie. Przejdź dalej 3. Dziecko kosmitów z Metepec 11 maja 2007 roku farmer z Metepec w Meksyku znalazł dziwne stworzenie w stalowej pułapce na szczury. Z jego relacji wynika, że trzykrotnie, na dłuższy czas zanurzał je wodzie, aby je zabić. Stworzenie ma około 70 cm długości i długą głowę, co od razu nasunęło na myśl lokalnym mieszkańcom, że mają do czynienia z... dzieckiem kosmitów. Jakiś czas po zabiciu stworzenia Mario Moreno Lopez zginął w pożarze, co doprowadziło entuzjastów UFO do przekonania, że z pewnością kosmici dokonali na nim zemsty. Zwłoki dziwnego stwora badane były przez wielu naukowców, powstały o nich nawet programy telewizyjne np. na History Channel. Wiadomo, że zęby stworzenia nie są zakorzenione w taki sam sposób jak ludzkie. Ponadto według naukowców ma unikalny rodzaj tkanek. 4. Gollum lub „gumowy 17 września 2009 roku czterech nastolatków spędzających czas w Cerro Azul w Panamie sfotografowało coś, co opisywali jako „gumowy Chłopcy przekazali, że dziwne stworzenie wybiegło z jaskini i zaczęli je gonić, rzucając w nie kamieniami, aż nie zabili potwora. Brytyjskie tabloidy od razu nazwały go „Gollum” od stworzenia z „Władcy Pierścieni”. Po tym, jak największe telewizje, jak CNN pokazały zdjęcia, okazało się, że opowieść nastolatków to kłamstwo, a „potwór” to prawdopodobnie rozkładające się zwłoki leniwca. Jako że zalewała je woda, zwłoki były opuchnięte i pozbawione futra. 5. Dziwne stworzenie z Tajlandii W 2007 roku w sieci pojawiła się seria zdjęć z ceremonii przeprowadzanej przez mieszkańców tajlandzkiej wioski. Według niektórych internautów był to pogrzeb jakiejś „istoty pozaziemskiej”. Inni pisali z kolei, że tajlandzcy wieśniacy czczą to stworzenie jako bóstwo. Okazało się, że w rzeczywistości stworzenie przedstawione na zdjęciu to... zdeformowana krowa. Mieszkańcom przypominała ona człowieka do tego stopnia, że nadali jej boskie cechy i nie chcieli jej zjeść. Zamiast tego, odprawili specjalną ceremonię... Przejdź dalej 6. Dziwne stworzenie, które żyło przez 8 dni Podczas wakacji w Concepcion w Chile Julio Carreno znalazł 1 października 2002 roku w krzakach maleńkie, humanoidalne stworzenie mierzące 7,2 cm. Miało dużą ludzką głowę, przypominającą ludzką. Według mężczyzny otworzyło skośne oczy i żyło przez 8 dni. Miało też paznokcie. Według rodziny stworzenie mogło umrzeć, ponieważ trzymali je w zamkniętym opakowaniu w lodówce. Pojawiły się spekulacje, że jest to płód dzikiego kota albo oczywiście... dziecko kosmitów. Zwłoki badali weterynarze z Santiago, którzy wciąż są podzieleni co do tożsamości stworzenia. Wiadomo, że nie był to ani płód ani szczątki kota. Niektórzy wierzą, że może to być oposek, pospolite zwierze z Chile, jednak do tej tezy stworzeniu brakuje szpiczastych zębów lub ogona. Źródło: YouTube / LiveScience 7. Gigantyczny dzik 3 maja 2007 roku 11-letni Jamison Stone zastrzelił ogromnego dzika, który ważył około 477 kilogramów i mierzył około trzy metry. Chłopak strzelił do zwierzęcia osiem razy, po tym, jak gonił go przez trzy godziny. Kiedy dzik w końcu padł, aby wyciągnąć go z lasu, trzeba było ściąć kilka drzew. Głowę dzika rodzina zatrzymała jako „trofeum”, a z mięsa zrobili kiełbasę. Stone nie cieszył się jednak długo sławą. Otrzymał liczne groźby śmierci za doprowadzenie zwierzaka do długiej i bolesnej śmierci. 800 osób podpisało petycję wzywającą organy ścigania do tego, aby 11-latek poniósł karę za okrucieństwo wobec zwierząt. 8. „Orientalne Yeti” W kwietniu 2010 roku grupa myśliwych schwytała bezwłosego ssaka, podobnego do oposa. Stworzenie stało się sensacją w mediach i nazwano je „Orientalnym Yeti”. Badaczka Loren Coleman, odrzuciła jednak tezę o yeti, podkreślając, że „jeżeli prasa azjatycka będzie używać tej nazwy wobec każdego niezidentyfikowanego stworzenia, to będzie to zamulało wody kryptozoologii”. W jej opinii był to w rzeczywistości łaskun palmowy z poważnym przypadkiem świerzbu. Zwierzaka wysłano do Pekinu w celu zbadania jego DNA. Wyników nigdy nie opublikowano. Przejdź dalej
Szaraki w lesie. Był piękny letni dzień. Słońce świeciło jasno na niebieskim niebie, a ptaki śpiewały wesoło w gałęziach drzew. W lesie panował spokój i harmonia. Tylko co jakiś czas słychać było dziwne dźwięki, jakby ktoś szurał po liściach i trawie. To byli Szaraki - małe istoty o szarej skórze, dużych czarnych
W trakcie Naszego życia mamy okazję kontaktu z wieloma stworzeniami. Istnieją jednak dość niezwykłe historie niezidentyfikowanych istot, z którymi ktoś mógł się spotkać. Możesz tutaj opowiedzieć swoje niesamowite wydarzenie, w którym Ty, bądź bliska Ci osoba miała możliwość przyjrzenia się dziwnym stworzeniom. Ocena: (głosów: 14) Lista opowiadań w dziale "Dziwne stworzenia": Slenderman?! Hej. Jestem Weronika i opowiem wam pewną historie która mnie przeraziła. Jest to historia z mojego życia. Jakieś 2-3 lata temu Siedziałam w kuchni. Była 23:00. Roleta zasłaniała moje okno. Nagle poczułam... Autor: Weronika | Dodano: 6 Stycznia 2016, godz. 13:41 | Komentarzy (2) Śmierć Cześ nazywam się Adam ! Pewnego letniego wieczoru siedzieliśmy z moją babcią w mieszkaniu. Zebrało nam się na dziwne historię. Ja jej opowiedziałem co mi się dziwnego przydarzyło, ale pewna historia m... Autor: natanix500 | Dodano: 19 Września 2015, godz. 12:08 | Komentarzy (2) Złapany przez Cień Witam. Chciał bym wam przedstawić moje nietypowe doznanie z czasów dzieciństwa. Mając około 8 lat pamiętam że zawsze leżąc czy siedząc na łóżku lub fotelu bałem się wystawić jakąkolwiek część ciała poza ... Autor: Rafał | Dodano: 18 Lipca 2015, godz. 7:51 | Komentarzy (1) Dziwne postacie w lesie Ta historia wydarzyła się kilka dni temu, a mianowicie - Razem z trójką koleżanek postanowiłyśmy pójść do lasu i rozpalić ognisko. Było około 22 w nocy. Znalazłyśmy małą polankę zaraz obok wielkiego la... Autor: Bullet | Dodano: 30 Czerwca 2014, godz. 16:04 | Komentarzy (8) Tajemniczy las Historię opowiedziała mi moja dobra znajoma. Kiedyś niedaleko naszej miejscowości w jednej wsi robili remont dróg, dlatego został zamknięty przejazd przez całą wieś. Aby móc jechać dalej trzeba było jechać... Autor: Maro | Dodano: 4 Stycznia 2014, godz. 9:58 | Komentarzy (1) Dziwny stwór Historię opowiadał mi mój dziadek. Pewnego razu kilka lat temu wybrał się na spacer po polach. Idąc tak przed siebie nagle dostrzegł w oddali jakieś zwierze, które nie wyglądało na normalne. Z wyglądu ... Autor: Marcin | Dodano: 6 Października 2013, godz. 9:27 | Komentarzy (6) Coś dziwnego w lesie i nie tylko Pewnego dnia wybrałem się z moim kumplem na przejażdżkę skuterami. Jechaliśmy do lasu na grzyby. Stanęliśmy na początku lasu w dziwnej drodze. Pogadaliśmy sobie trochę o grzybach gdzie jest ich dużo, ... Autor: Karol | Dodano: 6 Lipca 2013, godz. 0:53 | Komentarzy (1) Zamek w Ogrodzieńcu Wielokrotnie czytałam na temat niezwykłych wydarzeń, jakie dzieją się w okolicy zamku w Ogrodzieńcu, jednak jakoś nie chciałam za bardzo w nie wierzyć. Pewnego razu wybrała się ze znajomymi na wyciecz... Autor: Bella | Dodano: 7 Maja 2013, godz. 18:20 | Komentarzy (0) Anioły Gdy byłam mała (ok. 5-6 lat) bawiąc się z braćmi na podwórku zobaczyliśmy dwie kobiety ubrane w długie białe proste suknie z długimi rękawami, były bose. Pamiętam, że miały rozpuszczone włosy prawie d... Autor: ala | Dodano: 22 Stycznia 2013, godz. 4:46 | Komentarzy (0) Dziwna postać w lesie Historia miała miejsce kilka lat temu. Wracałem w trakcie dnia do domu od moich znajomych. Z uwagi, że dzieli nas duży las, musiałem go samotnie przejść. Było dość słonecznie i ciepło. Idąc samemu po ok... Autor: Krystian | Dodano: 18 Września 2012, godz. 8:21 | Komentarzy (7) WPHUB. w podróży. + 3. oprac. NGU. 24-11-2022 08:10. Znalazł to na plaży. Myślał, że to pozaziemskie stworzenie. Mieszkaniec Szkocji, spacerując po jednej z plaż Edynburga, natknął się na niecodzienne znalezisko.
Wszyscy słyszeli o słynnym japońskim lesie samobójców. Ale są też inne miejsca, które dzięki przerażającym opowieściom, prawdziwym czy nie, mało zachęcają do wyprawy na grzyby. Szczególnie w Baciu Z jednej strony w lesie Hoia Baciu można spotkać wesołych spacerowiczów, którzy nie wierzą w dziwne opowieści. Z drugiej jednak niektórzy miejscowi przestrzegają przed nierozważnymi wycieczkami. Doniesienia z leżącego w Rumunii lasu dotykają wszystkiego, co nietypowe – duchów, UFO, światów równoległych, ktoś nawet widział odpoczywającego Slendermana. Nie bez przyczyny miejsce określane jest jako transylwański Trójkąt Bermudzki – ludzie mają c\">\n\t\tPo dobrym grzybie ka\u017cdy las po ciemku jest straszny\n\n\t\t\t\t\t
Osobiście uważam je za najpiękniejsze stworzenia jakie żyją w wodzie. Jedno zdjęcie powie więcej niż tysiąc słów – a my mamy aż 6 ;P Więcej zdjęć? Szukajcie w googlu wpisując nazwę angielską lub łacińską. Owłosiony homar (Yeti crab, Yeti lobster, Kiwa hirsuta) Skorupiak odkryty w 2005 roku w Pacyfiku. Wziął gips, wziął farbę, wziął drzewo i z tego powstało Boże Narodzenie. Człowiek, moi drodzy, to jest stworzenie dziwne. Człowiek to jest stworzenie, które ma oprócz ciała ducha. A ten duch w środku człowieka to jakby był taki cudowny młyn. Młyn ze zboża mąkę robi, a człowiek z tego, co widzi, z tego, co czuje, może zrobić cud: może zrobić dobro. I człowiek to jest tak jakby Boski młyn. Zbiera ze świata to, co na tym świecie rośnie, i w duszy swojej przerabia to na dobro, na piękno, na prawdę. Ino człowiek jest takim stworzeniem, że ma tę władzę, żeby w duszy swojej przerobić tę całą materię świata na coś, co jest dobre. Przypatrzcie się: tutaj jest szopka. Trochę gipsu, trochę farby, trochę drzewa. Ale człowiek wziął gips, wziął farbę, wziął drzewo i z tego powstało Boże Narodzenie. Patrzymy na to, przypominamy sobie święte tajemnice, modlimy się. Potrafimy z tego gipsu, z tego drzewa – potrafimy sobie wziąć natchnienie do modlitwy. Weźcie tę ludzką biedę, tę ludzką pracę, weźcie te roboty Wasze na polanach, w lesie, w domu – ile to siły wymaga, ile potu, ile strapienia? Ale od czasu do czasu z tego strapienia, z tej siły, z tej mocy wyrośnie pieśń, i ta pieśń jakby do góry szła, do samego nieba. I człowiek śpiewa Bogu na chwałę, ludziom na pożytek. Sami pamiętacie, jak się to w człowieku duch podnosi, gdy z drugiego brzyzka dojdzie do ucha piękny, szeroki, głośny śpiew: Góry, nase góry, te nase doliny, Gorce, nase Gorce, te nase dziedziny. Od razu człowiekowi na sercu inaczej. I wtedy ten człowiek na polanie jakby był tym dziewięciornikiem. Inkszy niż wszystko inne – inkszy niż trawa, inkszy niż las, inkszy niż potok. Czemu inkszy? Bo śpiewać umie. Bo umie to, co go otacza, zamienić na śpiew, na prawdę. Umie swoje serce do nieba podnieść. Każde stworzenie stworzone jest tak, że go jakaś bieda bije. Zna swoją biedę koń, zna swą biedę owca, zna swą biedę krowa. Nie ma takiego stworzenia, żeby biedy jakiejś nie czuło. I ma swoją biedę człowiek. Ale tylko człowiek potrafi tę biedę zamienić na modlitwę. Tylko człowiek umie z tej biedy wykrzesać wieczorny, poranny i niedzielny pacierz. Tylko człowiek ma tę moc, żeby powiedzieć w ciężkich chwilach: dziej się wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Tylko człowiek! I dlatego człowiek jest cenniejszy niż wróbel. Cenniejsi jesteście niż wróble… Przyjdzie krzywda na człowieka, skrzywdzi cię kto – krzywdy takie są najgorsze. Bo jak cię skrzywdzi życie, starość, wiek, to każdy wie: był czas młodości, jest czas starości. Wse – jak to się mówi po góralsku – wiyrchowoł nie bees. Przyjdzie czas, że przestaniesz chodzić wierchami, a będziesz chodził dolinami. I to boli. Ale najbardziej boli, jak ci w serce nóż wrazi drugi człowiek. Wtedy z tego powstaje rana, co się do końca życia potrafi nie zagoić. Zwierz, pies, wilk na taki ból odpowie warczeniem, gryzieniem. Ale ino człowiek może powiedzieć: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. I temu – cenniejsi jesteście niż wróble. Człowiek naharuje się na tej ziemi okrutnie. Ale ino człowiek potrafi na tę ziemię popatrzeć inaczej. Potrafi z tych lasów, z tych potoków, z tych smreków domyślić się Boga. Domyślić się Boskiego Stwórcy. Mam przed sobą taką ładną opowieść Kazimierza Przerwy-Tetmajera pt. Gazda halny, jak to taki gazda jeden wychodził od czasu do czasu w góry, ale nie po to, żeby tam trawę kosić albo owce paść, ale po to, aby się im nadziwować. Ino człowiek to potrafi. Posłuchajcie, jak ten gazda dziwował się górom: „Patrzy się: wiérchy takie jak ze mgły, gdzieś tam od Lodowego przebiela, rózeje świat. I wyszedł taki skrawek światła, jakżebyś skrzele od białego kapelusza wystawił. Patrzy Jędrzej, ono się dźwiga to światło, taki obłoczek różany, leciuteńki, cichućki. I wyjechało takie słońce, jakoby się porosiło kasi w dolinak, jakieś mokre, wilgotne, wypłynęło tak do pół spoza turni i pyta się: Ze po coześ ty haw prziseł, Jędrek, tak rano? A on mu odpowiedział: – Bo ja jest halny gazda. Wziął się potem na dół ku Pięciu Stawom. Lepiej mu się szło niż do Zawratu, bo od południowej strony śniegi już wytajały, mało gdzie co zawadził, zbiegł wartko ku stawu Pod Kołem. Zamarźniony. – Nic tu po mnie – myśli Jędrzej. – Niek se ta lód gazduje, kie je taki sparty. Telo jego. Spojrzy dalej – hej! Wielki Staw czerni się między skały. – Stawecku! Stawecku! – woła Jędrzej. – Tuś?! A ono mu tak zaszumiało z tej wody: – Hej, gazdo! Witajcie! Nie było was tés dawno! – Jakoz ci sie ta drzémało pod lode? – woła Jędrzej. A staw mu gwarzy: – Dobrze. A tak sie mi śniło, co syćko bedzie zielone”. Ino człowiek tak potrafi patrzeć, ino człowiek tak potrafi podglądnąć te lasy, te góry, żeby w nich widzieć Boską moc, Boski palec, Boską myśl. I temu – cenniejsi jesteście niż wróble. I, moi drodzy, jedno w tym wszystkim jest dziwne. Widzicie, bieda była w tych górach okrutna, a jednak w tej biedzie ci ludzie potrafili stworzyć to, co się dziś nazywa kulturą ludzi gór. Takiej kultury nie nojdzies nika po świecie. Kultura ludzi gór. Co to jest ta kultura? To jest prawda. Prawda o górach, prawda o lasach, to jest prawda o potokach – i to jest prawda o ludziach. O ludziach. O ludziach, którzy tu przed nami Boga chwalili. To się nazywa kultura. I dziś trzeba nam tej kultury bronić. Trzeba nam tę kulturę uszanować. Trzeba przed tą kulturą kolano zgiąć i trzeba ją pielęgnować. Ojcowski obyczaj, ojcowską pieśń, ojcowski ubiór, ojcowską prawdę. Bo jest w tym wszystkim prawda. I jakby człek tę prawdę stracił, to jakbyś człeku duszę stracił. Bo jak człek nie wie, kim jest, to tak, jakby siebie stracił. Przypatrz się czasem na pijanego, co przy drodze leży. W czym jego bieda? Siebie stracił, nie wie, kim jest. Tak samo i z nami. Trzeba nam tej prawdy strzec, tej prawdy bronić, tę prawdę szanować. Z tego, moi kochani, ma się brać nasze poczucie godności. Godności! Nie chodzi o honor ani nie chodzi o pychę. Bo godność jest wtedy, gdy człowiek potrafi drugiemu służyć. A kto jest pyszny, ten służyć nie potrafi. A kto czuje godność, ten się nie boi drugiemu przysługi zrobić, bo wie, że na tym się godność ludzka funduje, że drugiemu przysługę zrobić trzeba. A nam trzeba dziś służyć innym nie ino rękami, nie ino kosą, nie ino tym chlebem, ale i tą prawdą. Wyście dziś zaczęli śpiewać kolędę. To mnie się aż lepiej zrobiło. Bo siedzem teroz w Krakowie jak na wygnaniu. Bo to w Krakowie ani gęby dobrze otworzyć nie potrafią, coby serdecnie do Pana Boga zaśpiewać. Tak ftosi cosi odkrzęknie, jak mu powis: „Pon z wami”. Ale bodaj ta. A tu?! Śpiewacie sercem, duszą i Bóg jest między nami. I zeście są cenniejsi niż wróble. I temu straśnie sie ciesem, zek między Wami, ze sie mozemy razem pomodlić, kochani sąsiedzi moi. Bo to nasza wspólna sprawa, żebyśmy tę prawdę, rzeźbioną rękami naszych praojców, światu dzisiejszemu pokazać mogli. Jezdzem po świecie duzo. Niedziela dziś, hej! Tydzień temu w niedzielę odprawiołek we Wiedniu, za tydzień w niedzielę beem odprawioł w Sztokholmie, dwa miesiące temu odprawiałem w Chicago. Jezusie, Maryjo! Po głowie się czasem kręci, nie bardzo wiem, gdzie, z kim i jakim językiem już gadam! Ale Wom powiem, ze jak zawiezem ludziom, Polakom, po świecie taśmę (tu dziś też nagrywam) z nagraniem tego śpiewu tu, to Wom godom – tak jakbym zmartwychwstanie oglądał. Zmartwychwstanie ducha. Bo Polacy są wszędzie – ale Polska jest tu! Ochotnica walczy… Dziś nie trzeba walczyć karabinem, bronią, dziś się walczy prawdą. A prawdę macie w sercach po ojcach, macie ją w swojej duszy. I tego się nie wstydźcie! Cenniejsi jesteście niż wróble. Nie bójcie się być sobą, nie bójcie się służyć. Jako sąsiad sąsiadowi w tej służbie, Ostomilsi moi: Scęść Wom Boze! Amen. * Powyższy tekst jest fragmentem kazania wygłoszonego przez ks. Józefa Tischnera w kościele w Ochotnicy Górnej 19 stycznia 1986 r. Tytuł i podtytuł pochodzą od redakcji. Jego pełny tekst znaleźć można w książce "Mądrość człowieka gór" wydanej niedawno nakładem ZNAK-u. SbE9eI.
  • r0j8thr86h.pages.dev/39
  • r0j8thr86h.pages.dev/172
  • r0j8thr86h.pages.dev/192
  • r0j8thr86h.pages.dev/319
  • r0j8thr86h.pages.dev/113
  • r0j8thr86h.pages.dev/119
  • r0j8thr86h.pages.dev/66
  • r0j8thr86h.pages.dev/336
  • r0j8thr86h.pages.dev/28
  • dziwne stworzenia w lesie